29.09.2015

2

Dziewczyna szła przez ciemny, długi korytarz. Na ścianach powieszone były przeróżne obrazy, a na końcu tunelu widniało małe światełko. Słysząc szepty, wstrzymała oddech i zatrzymała się. Przymknęła powieki, a w jej głowie pojawiły się brązowe oczy, które wyraźnie się w nią wpatrywały. Upadła na ziemię, a jej twarz zrobiła się sina. Próbowała wydać z siebie dźwięk, aby ktoś usłyszał ją, wołającą o pomoc. Jedyne, co poczuła przed zamknięciem się w kole swojego snu to silne dłonie, które desperacko ściskały jej szyję. 

Sophie's POV
-Wszystkiego najlepszego, księżniczko! -wyrwałam się ze sny i spojrzałam przymrużonymi oczami na matkę, która trzymała mały, fioletowy torcik z kilkoma świeczkami. -Dziś jest twój dzień! W końcu masz swoje upragnione siedemnaście lat, córciu! -naprawdę się zdziwiłam. Zazwyczaj mama zapominała o moich urodzinach. To był rzeczywiście wielki postęp.
Potrząsnęłam głową i uśmiechnęłam się lekko, widząc jej podekscytowaną minę. Usiadłam na brzegu łóżka i pomyślałam życzenie, do końca się wybudzając.
Proszę, aby tym razem to były najlepsze lata mojego życia. I żeby tata wrócił.
Zacisnęłam powieki i zdmuchnęłam świeczki. 
-Mamy dla ciebie razem z Albertem i Luke'm prezent. To coś, co zawsze chciałaś mieć. -położyła tort na biurko i wzięła mnie pod rękę. Po chwili znaleźliśmy się przed domem. Na podjeździe stała czarna, lśniąca Yamaha R1. * Nie mogłam w to uwierzyć... Czy to sen? Jeśli tak, to niech mnie ktoś uszczypnie. Błagam.
Podbiegłam do mojego nowego cacka i przejechałam opuszkami palców po gładkim siedzeniu. Po dokładnym obejrzeniu, podeszłam do mamy i mocno ją uścisnęłam. 
-Dziękuję wam. To świetna niespodzianka. -uśmiechnęłam się szeroko i do grupowego uścisku dołączyłam Alberta. -Dobrze wiedzieliście o czym marzę.
-To zasługa twojego Alberta. Bez niego nie dostałabyś tego prezenty. 
-Doceniam to. -kiwnęłam głową. -Zdobyliście moje serce. 
Nawet mój ukochany tato nie zrobił mi tak cudownej niespodzianki, lecz zawsze obdarowywał mnie miłością, ciepłem oraz chęcią do pomocy. Zawsze dbał o naszą rodzinę. Zawsze nas rozumiał, a przynajmniej starał się. Miał wielkie serce. Nigdy nas nie opuścił i wiem, że tego nie zrobi. 
Taty nie ma z nami już dwa lata, ponieważ zginął podczas jazdy motocyklem, a ja nadal nie mogę się pozbierać. To od niego "odziedziczyłam" tę pasję. Nie mogę zaakceptować tego, że nie przytulę już więcej osoby, która była dla mnie wzorem, że nie porozmawiam z nim  i nie posłucham rad, które podnosiły mnie na duchu podczas najbardziej dołujących okresach mojego życia.
Bardzo żałuję, że nie może się cieszyć razem ze mną.

***
Cały dzień spędziliśmy na rozmawianiu, śmianiu się i wspominaniu. Mama poznała mnie lepiej z jej nowym facetem. Właściwie nie był taki zły jak mi się wydawało. Miał wiele wad, ale dbał o mamę i było to widoczne gołym okiem. 
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam luźną koszulkę, czarne spodnie i czarną kurtkę. Westchnęłam i zwinnym ruchem ubrałam się, po czym poprawiłam włosy. Zwinęłam z komody kluczyki i wybiegłam z domu, wcześniej uprzedzając, że wychodzę. Wsiadłam na motor i odpaliłam go. Ryk nowego silnika cudownie mnie relaksował. Ubrałam kask i uśmiechnęłam się szeroko. Wyjechałam na główną drogę i przyśpieszyłam. Przez cały dzień tak dużo się działo, że nie miałam okazji na spokojnie pomyśleć o swojej sąsiadce. W nocy, gdy ją widziałam była bardzo skąpo ubrana, ale miała w sobie to coś, do czego mnie ciągnęło i za wszelką cenę chciałam dowiedzieć się czegoś więcej.
Skręciłam w wąską uliczkę. Oświetlała ją wielka latarnia, a za rogiem słychać było warczenie silników i głośną muzykę. Zwolniłam i z zaciekawieniem wjechałam w wielki tłum ludzi. Oblizałam wargi i podjechałam pod coś, co wyglądało jak linia startu, ale nie mogło nią być. Linia starty na typowej imprezie nastolatków? 
Po chwili z wielkich głośników wydobył się męski głos.
-Poprosimy o wielkie brawa! Pierwsza uczestniczka chętna do wyścigu!

Justin's POV
Z zaciekawieniem podjechałem do startu i dodałem trochę gazu. Wyścig z dziewczyną? Czemu nie. 
Odwróciłem głowę w jej stronę i... Wow. Tego się nie spodziewałem. Nie widziałem jej twarzy, ale byłem pewien, że była tak samo zadowalająca jak reszta.
Zaśmiałem się w stronę Zack'a, kiwając głową w jej stronę i wziąłem ostatniego bucha, po czym przygotowałem się do jazdy. Dziewczyna wyglądała na speszoną. W tej samej chwili pomiędzy nas weszła blondynka z flagą, szybkim ruchem opuszczając ją w dół. 
Ruszyliśmy. 

Sophie's POV
Schodząc z motocykla, usłyszałam gwizdanie, brawa i krzyki. Czy ja naprawdę wygrałam?
-Jezu, dziewczyno! Pierwszy raz ktoś pokonał mistrza. -rzuciła przypadkowa brunetka, machając rękami. Wypuściłam głęboki oddech i zaśmiałam się, chyba zbyt histerycznie. Ścisnęłam w dłoniach kask.
-Jestem zaskoczony. -usłyszałam zachrypnięty głos za sobą. Natychmiast się odwracając, ujrzałam bruneta z pięknymi, karmelowymi oczami, w których można było się zakochać. Jego żuchwa zaciskała się co jakiś czas, a delikatny uśmiech dodawał mu nutki tajemniczości. -To niemożliwe, że dziewczyna wygrała ze mną. Musisz nauczyć mnie swoich sztuczek. Nieźle ci szło. -zaśmiał się i skrzyżował ręce na piersi, po czym oparł się o swój motocykl. 
-Jak się chce, to wszystko można. -uśmiechnęłam się z wyższością. Pierwszy raz od kilku lat cokolwiek wygrałam. 
-Okej, w takim razie stawiasz mi drinka. 
-Co tylko zechcesz. -sapnęłam z sarkazmem. 
-Będę czekał jutro o 12 obok starego klubu bilardowego. -puścił mi oczko i wsiadł na swojego ścigacza, odjeżdżając z piskiem. 
Podążyłam wzrokiem za kłębem dymu, unoszącego się w powietrzu. Skąd ja mam widzieć, gdzie do cholery jest ten klub?!

***
*motocykl, gdyby ktoś nie wiedział :)
Cześć! WOW, 8 komentarzy pod 1 rozdziałem. Jestem pod mega wrażeniem! :) Jak na początek to dla mnie naprawdę dużo. Dziękuję Wam! 
To rozdział, który pisałam dosłownie w pół godziny. Mam nadzieję, że mimo tego Wam się spodoba :)
Nie osądzajcie całego opowiadania po pierwszych rozdziałach. Początki zawsze są najtrudniejsze :)
Buziaki!

12.09.2015

1

Sophie's POV 
Wsiadłam do samochodu nowego faceta mamy i rzuciłam torbę pod nogi. Widząc, jak mój brat siada obok, założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Nie mam ochoty słuchania ciągłego pieprzenia, że teraz będzie lepiej. To była nasza siódma przeprowadzka w ciągu dwóch lat i nigdy nie było dobrze. Krążyliśmy z domu do domu, bo ona nie mogła sobie poukładać życia jak normalna kobieta. Wolała pieprzyć się z nadzianymi kolesiami, nie zwracając uwagi na swoje jedyne dzieci. 
Oparłam głowę o zagłówek. Spojrzałam przez okno na mamę, która uśmiechała się od ucha do ucha, pakując ostatnie torby. Parsknęłam śmiechem i przymknęłam oczy, wsłuchując się w spokojną melodię, która dobiegała z moich słuchawek 
 
***
-Sophie, wstawaj. Jesteśmy na miejscu. -szepnęła mama i szturchnęła mnie lekko. Skrzywiłam się, czując ból kręgosłupa. Westchnęłam i wyciągnęłam torbę, wychodząc z ciasnego samochodu. 
Przede mną znajdowała się stara kamienica z obdartymi ścianami budynków, a obok skromna alejka, która prowadziła do ciemnego lasu. 
Spojrzałam na Luke'a.
-Nie będziesz widywał się ze swoją dziewczyną. -zagadnęłam i zaczęłam iść za mamą w stronę jednego z mieszkań. Chłopak spojrzał na mnie, unosząc brwi. 
-Będę, ale rzadziej. Linda wyjechała na kilka tygodni. -powiedział ze smutkiem. To był jego pierwszy poważny związek. Byłam dumna jako starsza siostra, ale wiedziałam jaka była jego dziewczyna, lecz nic nie mogłam zrobić. Zbyt bardzo ją kochał. Już kilka razy ostrzegłam go przed nią, ale teraz to tylko i wyłącznie jego wybór. Pokiwałam głową i weszłam do naszego nowego domu. Rozglądając się, rozpięłam kurtkę i rzuciłam ją na szafkę pomiędzy drzwiami wyjściowymi, a wejściem do kuchni i salonu. 
-Kochani, mam nadzieję, że wam się tu spodoba. -mruknął Albert i potarł moje ramię. W jego oczach pojawiła się dziwna iskierka, ale zignorowałam to i poszłam prosto do swojego pokoju. Nie był taki jak tata. Nikt go nigdy nie zastąpi. 
Uchyliłam lekko drzwi, odganiając przykre myśli i niepewnym krokiem weszłam do dużego pomieszczenia. Na półkach można było zauważyć cienką warstwę kurzu. W centralnej części pokoju znajdowało się dwuosobowe łóżko, a za nim widniały dwa duże okna, na których wisiały fioletowe zasłony. Po obu stronach łóżka stały szafki nocne i duże lampy. 
Podeszłam do szafy, która mieściła się w rogu pokoju i wypakowałam swoje ubrania, po czym położyłam się na łóżku, od razu zapadając w błogi sen. 

***
Kate's POV
Po kilkunastominutowej przechadzce do domu postanowiłam ściągnąć to coś, co nazywa się szpilkami. Dziadostwo. Jęknęłam głośno, co chwilę zatrzymując się i rozmasowując obolałe kostki. 
-Już nigdy więcej ich nie ubiorę! A tym bardziej dla tej małej dziwki! -krzyknęłam, kiedy znalazłam się przed swoim mieszkaniem. Postanowiłam jeszcze poprawić włosy i mocny makijaż, który teraz był tylko plamami na mojej twarzy. Ojciec mnie zabije jak to zobaczy. 
Wywróciłam oczami i przytrzymałam się ogrodzenia. Nigdy mnie nie kochał, tak samo matka. Nie zależało mi już na ich opinii, ani tym bardziej na ich reputacji, którą muszą podtrzymywać na wysokim poziomie, udając, że jesteśmy szczęśliwą rodzinką. 
-Wiecie co, ludzie?! Ja to mam jednak zajebiste życie! -wybełkotałam i rozejrzałam się po oknach. Byłam przekonana, że nikt o 3:50 nie wstanie, lecz w jednym z okien w mieszkaniu, które niegdyś było puste pojawiła się młoda dziewczyna. Mniej więcej w moim wieku. Zmarszczyłam brwi i zaskoczona pokuśtykałam do domu. Biorąc głęboki oddech, weszłam cicho do środka i poszłam prosto do pokoju. Rzuciłam szpilki na dno szafy, notując w głowie, aby je wyrzucić i wskoczyłam do łóżka. Opatuliłam się kołdrą i odpłynęłam po chwili, ignorując myśl o nowej sąsiadce. 

***
Cześć! Oto pierwszy rozdział. Mam nadzieję, że przyjmiecie go miło, haha :) Liczę na was, na wasze komentarze i dziękuję za ponad 700 wyświetleń, wow! Do następnego x


30.08.2015

Prologue

Zgubiłem się w naszej tęczy, teraz nasza tęcza zniknęła,
Ale w tej koszuli mogę być Tobą, by być blisko Ciebie choć na chwilę.
Ten dźwig burzy wszystkie rzeczy, którymi byliśmy. 
I ten dotyk, musi być chciany, musi powstać z Twej prośby. 
Nasze imiona razem musiały upaść jak ziarno, 
W otchłań gleby ukrytej głęboko w ziemi. 
Zgubiłem się.

***
Słońce zaczęło wchodzić, rzucając delikatną, żółtą poświatę na wielkie wieżowce. Chmury zaczęły się rozchodzić, odsłaniając błękit nieba. 
Sophie wypuściła dym z ust, spoglądając na tętniące życiem miasto, w którym aktualnie mieszkała. Westchnęła cicho i wyrzuciła niedopałek papierosa, po czym zapięła swoją czarną kurtkę. Zbiegła po kamiennych schodach, czując jak łzy napływają jej do oczu. Pociągnęła nosem i odpaliła swój motocykl.  Wyjechała na wąską, prostą drogę i przyśpieszyła do maksimum, po chwili wyjeżdżając na autostradę. Jego słowa wciąż kotłowały jej się w głowie. 
Byłaś i jesteś moim uzależnieniem. Już zawsze będziesz, do kurwy nędzy.  
Pokręciła mocno głową i wyprzedziła kilka samochodów. Po kilku minutach skręciła w prawo i znalazła się na wysokim wzgórzu, dookoła pokrytym wysokimi drzewami. Zeszła z maszyny i wolnym krokiem poszła przed siebie. 
Dlaczego nie możesz udawać, że to się nigdy nie wydarzyło?
Krzyknęła z furią, ciągnąc za włosy, jakby w nadziei, że wyrzuci te wszystkie głosy i upadła na kolana. Uderzyła pięścią w twardą ziemię, czując jak łzy coraz szybciej spływają z jej policzków. 
Kilka sekund później wstała pośpiesznie i kopnęła w karton, dysząc głośno. Adrenalina buzowała w jej żyłach, a mózg nie myślał racjonalnie. 
Wbiegła na wysoki szczyt i zacisnęła zęby. Wiedziała, że już nic dobrego jej się nie przydarzy. Jej cele, jej miłość, a także jej życie rozwaliły się na miliony malutkich kawałeczków, których nikt nie zdołał naprawić. Tylko te kilka prostych, ale jakże bolesnych słów zaśmiecało jej głowę. 
Kochanie, mam plan. Uciekaj tak szybko, jak tylko potrafisz. 

***
Cześć Wam! :) Długo zwlekałam z dodaniem tego prologu, ale już jest i mam nadzieję, że Wam się spodoba. Zapewniam, że jest to dosyć oryginalna fabuła, a więcej dowiecie się, kiedy przeczytacie następne rozdziały. Jestem bardzo ciekawa, co o tym sądzicie. :)
Do następnego! x